wtorek, 3 maja 2011

czerwone wierchy

na wejscie na czerwone wierchy najbardziej nie moglam sie doczekac w czasie tego wyjazdu. samych szczytow niestety nie udalo nam sie zdobyc. i tym razem pogoda pogoda pokrzyzowala nam plany. tym razem nie padalo, ale za to bylo przerazajaco zimno i wialo mega mocno. po prostu pizgalo na maksa!!! 









 w sumie nie widac, jak bardzo bylo wietrznie, ale chmury zalegajace szczyty wygladaja dosyc slabo...




 co najciekawsze, przed schroniskiem, na lace smigal sobie maly niedzwiadek. niestety zwial zanim udalo nam sie go zobaczyc. a moze to i lepiej. bo tam gdzie maly niedziwadek tam tez zapewne jego mama :)





na przeleczy bylo juz naprawde masakrycznie zimno i wialo (widac to po spodniach :))


krotka narada i decyzja, ze schodzimy dolina malej laki -  ktora zostala przechrzczona na "doline wielkiego wiatru"!!! byly momenty, ze przytrzymywalismy sie rosnacej kosokrzewiny, aby wiatr nas nie zrzucil ze szlaku. naprawde bylo mega niebezpieczne i mielismy niezle szczescie, ze udalo nam sie wszystkim zejsc w jednym kawalku :)    



a juz po zejsciu zastalo nas przepiekne sloneczko :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz