niedziela, 1 maja 2011

murowaniec i czarny staw gasiennicowy

po malym odpoczynku postanowilismy zaryzykowac i pojsc w gory. i to powaznie zaryzykowac, poniewaz pogoda byla raczej malo stabilna i w sumie ciezko bylo przewidziec co bylo wyzej. celem byl murowaniec - a co dalej, zalezec mialo od warunkow atmosferycznych.
jak dla mnie droga byla masakryczna. nie wiem czy to siedzacy tryb zycia czy ostatnie choroby, ale mialam momenty ze myslalam ze sie zadysze na smierc. ponadto bylo mega slisko bo caly czas lalo!!! i to masakrycznie. wiec tym bardziej cieszylam sie, jak sie udalo dotrzec do murowanca. no i wiadomo, grzane winko dodalo sil :)


zadecydowalismy, aly dalej podejsc do czarnego stawu gasiennicowego. i ewentualnie zawrocic. jednak opcja "ewentualnie" zamienila sie w "obowiazkwo" bo grad i dalej padajacy desz i mgla i chlod  zaczynaly byc juz malo zabawne.



przemoklismy i zmarzlismy niesamowicie, ale i tak bylo cudnie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz