byla to chyba najtrudniejsza droga w moim zyciu, powaznie. pierwszy raz w zyciu naprawde mialam moment, ze myslalm aby sie wycofac - jednak jak sobie pomyslalam, ze bede musiala zlazic po tych prawie pionowych skalach dostalam powera ;-) heheheh ;-) naprawde, droga caly czas byla stroma, ale niektore fragmenty wrecz byly niebezpieczne. i w sumie sie cieszylam, ze nic nie bylo widac, i ze bylo pochmurnie - inaczej pewnie mialabym pelne gacie ze strachu ;-) ale w sumie calkiem rozsadnie, ze wybralysmy trudniejszy szlak na wejscie, a schodzilysmy juz bezstresowo ;-)
poczatek trasy ;-)
i od razu stromo pod gore...
jeszcze mamy widocznosc - widoki zapierajace
pogoda juz zaczela sie pogarszac (w sumie juz padalo i malo bylo widac). pierwsza konkretniejsza przerwa na herbate i kanapki ;-)
no i co raz gorzej, stromiej, wietrzniej i zimniej
odrobina "odpoczynku" od wiatru w dolinie ;-) of course - jumping foto ;-)
i dalej up up up
tu milam ten moment zalamania... ;-(
radosc zdobycia szczytu - bezcenna ;-)
piknik na stoku szczytu
w drodze powrotnej caly czas bylo bardzo mgliscie. byl jeden moment w ktorym nie co sie przejasnilo. niestety nie zdarzylysmy ;-)
Ben Lomond za chmura
heheh a to troche nizej ;-) widac powod "slabej" widocznosci ;-) niestety chmura nas gonila = troche z niej popadalo a pozniej znowu cudne slonce ;-)
koniec i poczatek (tej latwiejszej drogi) trasy na Ben Lomond.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz